 |
Forum dyd@ktyczne INoI UP w Krakowie Platforma pracy grupowej INoI UP w Krakowie
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
S. Drytkiewicz
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Nysa/Kraków
|
Wysłany: 2 Maj 2006, 23:56 pm Temat postu: |
|
|
eh są ludzie i ludziska, po co sie od razu burzyc??
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
R. Walterbach
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: 3 Maj 2006, 0:12 am Temat postu: |
|
|
Nie. Poprostu wkurza mnie moj wszechobecny pech.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
S. Drytkiewicz
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Nysa/Kraków
|
Wysłany: 3 Maj 2006, 0:26 am Temat postu: |
|
|
ja mam więcej opisów niż ty ;(
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
R. Walterbach
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: 3 Maj 2006, 0:49 am Temat postu: |
|
|
W. M. Kolasa napisał: | Ps. przypomniał mi się przy okazji Pani wypowiedzi wiersz ks. Malińskiego "... spieszmy się kochać ludzi, tak szybko ochodzą". I to bynajmniej nie w kontekscie śmierci. Ludzie też odchodzą naturalnie w świat, każdy w swoja stronę. Chciałoby się napisać "... spieszmy się poznawać ludzi, tak szybko odchodzą".
Cytat:
Twoja i moja samotność...
ten sam płaszcz
ten sam szal
ta sama poduszka.
Mówisz, że mimo wiosny
nic się nie zmienia.
Milkniesz zakryta rumieńcem.
Odchodzisz.
Tylko dłonie
wiecznie błądzące
zderzają się na chwilę.
Dedykuję go wszystkim. |
Swietnie to Pan ujął i przytoczył odpowiednie słowa... Adekwatne do problemu integracji III roku INiB AP.
Ale też można je odnieść do miłości, również nie chodzi mi tu o śmierć. Czasem Ludzie nie potrafia/nie chcą popatrzyć na siebie tak jak dyktuje im serce... Wtedy zaczyna się ich dramat. Krzywdza sie nawzajem, cierpią, boją się... To bardzo smutne jest....
W tym tonie jest również mój post pt. "MIŁOSC JAKIE TO PIEKNE UCZUCIE..." i "Zakochanie..." http://www.3ap.fora.pl/viewtopic.php?t=20&postdays=0&postorder=asc&start=120
Ostatnio zmieniony przez R. Walterbach dnia 6 Maj 2006, 13:50 pm, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
A. Barańska
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: 3 Maj 2006, 6:44 am Temat postu: |
|
|
Oj tak , tak Kochać jak to łatwo powiedziec ....!!!
I co dalej ....<hmmm> wiem z autopsji, ze to ciezka praca ....
Szczesliwi Cisi co sprobowali i uwierzyli, albowiem oni posiada wieczna radosc ...
Ja ciagle nad tym pracuje...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
R. Walterbach
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: 3 Maj 2006, 11:26 am Temat postu: Re: :( |
|
|
E. Oramus napisał: | W moim odczuciu poznawanie innych odbywa się przede wszystkim po przez dawanie czegoś z siebie, w ten sposób skłaniamy ich do tego by sami chcieli się na nas otworzyć... |
Jeśli już o dawanie chodzi...
Zacytuję może ks. M. Malińskiego:
Cytat: | Dawaj
Dawaj to, co masz, czym jesteś.
Dawaj przedmioty, ale nade wszystko dawaj siebie,
swoją opiekę, swoją pomoc, swoje współczucie.
Dawaj póki czas, póki masz co dawać,
póki masz rzeczy, póki masz siły,
póki stać cię na serdeczną troskę,
na współczucie, na uśmiech i radość.
Dawaj swoją pomoc, dawaj siebie samego
póki cię jeszcze trochę jest. |
Myślę, że to mówi samo za siebie...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
A. Kubala
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: 4 Maj 2006, 16:30 pm Temat postu: |
|
|
dawanie siebie innym to naprawdę super sprawa.....człowiek jest szczęśliwszy, nie zawsze zostaniemy odrazu za coś wynagridzeni ale prędzej czy później to nastapi........dawanie siebie innym świadczy o człowieku...nagroda nie jest ważna.........wystarczy uśmiech...........
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
E. Oramus
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kożmice Wielkie
|
Wysłany: 4 Maj 2006, 17:40 pm Temat postu: |
|
|
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Na codzień nie dajemy wiele, wystarczy uśmiech, spojżenie, uścisk dłoni... Kazdy z tych gestów niemal zawsze zostaje odwzajemniony i to jest dopiero cudowne uczucie....
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
K. Bednarczyk
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: 6 Maj 2006, 12:15 pm Temat postu: |
|
|
Wszystko, co dajemy innym z siebie prędzej czy później do nas wraca, zarówno rzeczy pozytywne jak i negatywne... więc lepiej skoncentrujmy się na pozytywnych
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
W. M. Kolasa
Administrator
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 3234
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków Płeć: Pan
|
Wysłany: 6 Maj 2006, 13:23 pm Temat postu: Spawiedliwi cisi i pokornego serca |
|
|
K. Bednarczyk napisał: | Wszystko, co dajemy innym z siebie prędzej czy później do nas wraca, zarówno rzeczy pozytywne jak i negatywne... więc lepiej skoncentrujmy się na pozytywnych  |
Zgadzam sie z Pania Bednarczyk w 100%, a nawet w 200%. Choć dla przedsoborowych teologów byoby to herezją.
Dodam jednak, że a'priori nie należy gorączkowo oczekiwać efektów, bo wtedy - jak życie uczy - złośliwy los sprawi, że nie nadejda. I nic co dalismy (niby bezinteresownie) nie wróci. A nawet - stanie się dokładnie na wspak.
"Opatrzność bowiem sprawia, że dobro oddawane jest tym, którzy tego nie oczekują". I tylko tym którzy czynią to absolutnie bezinteresowanie - to taka moja teoria. Choć czy moja? W guncie rzeczy wynika to z Biblii Cytat: | "błogosławieni cisi i pokornego serca, albowiem oni dostąpią ... oglądać będą ..." |
Czy aby nie jest to klucz do szczęścia? Nawet żyjący w "przedchrześcijańskich" czasach Sokrates to zauważył, mówiąć abyśmy szcześcia nie szukali poza sobą, ale wewnątrz nas.
Różne są drogi nadawania sensu. Może to zabrzmi dla niektórych absurdalnie, ale moim zdaniem w stopniu równym co "odmawianiu różańca czy koronki" nawet całkom, teorii prawdopodobieństwa, zasadzie nieoznaczoności Heisenberga, teorii względności i innym myślom pozornie oderwanym od życia (w tym MARC21) można i trzeba nadać jakiś sens, aby dostrzegać jak się wokół nas spełniają. Najgorsze, gdy odwracamy sie i negujemy to czego nie rozumiemy.
Innymi słowy: pokora i umiejętnoś zaufania to podstawa bycia szczęśliwym, gdyż do róznych rzeczy dorastamy całe życie.
A więc ku przestrodze "dziecko wylane z kąpielą" niełatwo jest reanimować.
A ku pokrzepieniu serc: "nigdy na nic nie jest za późno".
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
R. Walterbach
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: 6 Maj 2006, 13:31 pm Temat postu: |
|
|
W. M. Kolasa napisał: | A ku pokrzepieniu serc: "nigdy na nic nie jest za późno". |
Nawet na miłość??
Chciałabym do tego dodać "złotą myśl" Arystotelesa: Nic się na Ziemi bez przyczyny nie dzieje. Los ma wszystko zaplanowane... Często złośliwie... Wierzę jednak, że nawet takie sytuacje w życiu człowieka jak śmierć, kalectwo, rozstanie nie dzieją się od tak poprostu. We wszystkim macza swoje paluszki los... Zwłaszcza w miłości i rozstaniach....
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
W. M. Kolasa
Administrator
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 3234
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków Płeć: Pan
|
Wysłany: 6 Maj 2006, 13:56 pm Temat postu: imperatwy pokory |
|
|
R. Walterbach napisał: |
Ciałabym do tego dodać "złotą myśl" Arystotelesa: Nic się na Ziemi bez przyczyny nie dzieje. Los ma wszystko zaplanowane... Często złośliwie... Wierzę jednak, że nawet takie sytuacje w życiu człowieka śmierć, kalectwo, rozstanie nie dzieją się od tak poprostu.. |
I tak i nie. I najlepiej tego nie wiedzieć dla własnej higieny psychicznej.
Nie jestem do końca przekonany do absolutystystycznej wizji przyczynowości "świata tego" - choć na tym bazował jeden z "żelaznych" dowodów na istneienie Boga Św. Tomasza z Akwinu.
Jeśli chodzi o świat racjonalny (sensualny) - stoję raczej na stanowisku umiarkowanym (bliżej mi do agnostyków w sensie teoriopoznawczym), stąd opisany wyżej "imperatwy pokory".
Jeśli zaś mówię i piszę o moich poglądach "mam na myśli moją przestrzeń metafizyczną" i w tym sensie wolę Platona od Arystotelesa, a w ślad za tym bliższy mi św. Augustyn od św. Tomasza z Akwinu.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
R. Walterbach
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: 6 Maj 2006, 18:10 pm Temat postu: Hm, |
|
|
Hm, powiem tak: Chyba nie wyrażam się zbyt jasno... Postaram się rozjaśnić...
Chodziło mi o to, że w swoim życiu mamy wiele dróg i rozwiązań. Często bywa, że (na pierwszy rzut oka) los przyszykował nam jakąś tragedię. Jednak patrząc z perspektywy czasu nie jest to już takie oczywiste. Często los daje nam jakieś alternatywne wyjście z sytuacji, taką przecznicę w którą możemy skręcić żeby dalej nie iść błędną drogą... Dlatego uważam, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny.
Najlepiej to widać na przykładzie związków...
Stytuacja 1: Zakładajmy sytuację, gdzie młodzi ludzie są ze sobą od dłuższego czasu. Chcą się pobrać. Robią plany na przyszłość. Kupują wspólne mieszkanie. Niby wszystko się pięknie układa... Nagale On zdradza. Dlaczego? Tego nie wie nawet On sam. Widocznie tak miało być. Ona jest zrozpaczona. Przeżywa kryzys i głęboką depresję. Pyta dlaczego?? Przecież byli sobie pisani. Kochali się. To nie możliwe. Jednak po jakimś czasie okazuje się, że Ona poznaje innego mężczyznę. Zakochują się w sobie. Jest szczęśliwa. Stwierdza, że gdyby wyszła za mąż za tamtego popełniłaby największy błąd w swoim życiu!! Los zgotował jej taką niespodziankę. Niby na piewszy rzut oka tragiczną, ale czy rzeczywiście?? Najwidoczniej tak miało być. Nie był jej tamten pisany. Jej drugą połówką jest ktoś inny... Ona dojrzewa do tego po jakimś czasie.
Sytuacja 2: Ktoś nie dostaje się na wymarzone studia. Idzie z tzw. braku laku na inne. Noby sytuacja tragiczna. Nie możność spełnienia marzeń, zrozpaczenie, niechęć do studiowanego kierunku... Nagle w połowie okazuje się, że tak miało być. Poznaje tam swoją tzw. drugą połówkę. Miłość, szczęście, radość... Chciałoby się powiedzieć szczęście w nieszczęściu. Gdyby zdała na tamte studia nie poznałaby swojego ukochanego, nie byłaby z nim, itp...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
W. M. Kolasa
Administrator
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 3234
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków Płeć: Pan
|
Wysłany: 6 Maj 2006, 18:15 pm Temat postu: Może |
|
|
Przepraszam za nazbyt mentorski ton moich ostatnich wypowiedzi. Uważam bowiem, za Pani Bednarczyk dotknęłą bardzo istotnego problemu. Było to w gruncie rzeczy pytanie i dojrzała odpowiedź: "co nadaje sens naszej egzystencji".
Cieszy mnie to, że i inni wierzą w opatrzność (lub Opatrzność), sprawiedliwość świata i że są skłonni działać bezinteresowownie w imię racji innych niż własna wygoda, oportunizm i wyrachowanie.
Może to oznacza, że postmodernizm znalazł się w odwrocie? I że pokolenie "młodych gniewnych" (czyli WAS) będzie ten świat naprawiać i nie będzie stać biernie, mimo iż otaczająca nas rzeczywistość wcale do tego nie nastraja i wydaje się "szara i pozornie beznadziejna".
Optymistycznie pozdrawiam
Ps. zwolennikom wyrafinowanego humoru polecam film "Hi Way"
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
W. M. Kolasa
Administrator
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 3234
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków Płeć: Pan
|
Wysłany: 6 Maj 2006, 18:29 pm Temat postu: Re: Hm, |
|
|
R. Walterbach napisał: | Hm, powiem tak ... |
Ma Pani rację. Tyle tylko, że przyczyną może być "przypadek" lub opatrzność. Ja to nazywam opatrznością (lub Opatrznością).
Myslę z kolei, że nie warto znać przszłości. Bo gdybyśmy ją znali byłoby nieciekawie, by nie rzec źle. Zabrakłoby miejsca na nasze suwerenne wybory, na dylematy, które należy codziennie rozstrzygać. Czyli na to, co w gruncie rzeczy czyni z nas ludzi.
Podobnie źle byłoby też, gdybyśmy byli nieśmiertelni (pamietam jak doskonale opisał to J. Swift w "Podróżach Guliwera"). Nieprawdaż?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|